Litwa – Słowianie i Bałtowie

W 1385 roku zawarto Unię w Krewie. Zapoczątkowała unię personalną, łącząc Polskę i Litwę przez małżeństwo Władysława Jagiełły z Jadwigą i jego koronację na króla Polski. Sojusz był potrzebny obu krajom. Wielkie Księstwo Litewskie atakowane od wschodu przez Moskali, Królestwo Polskie zmagające się na północy z Krzyżakami. Do tego Litwa miała potężne połacia tereny od dzisiejszej Łotwy po południe Ukrainy, a my okrzepliśmy strukturalnie, technologicznie i zyskiwaliśmy edukacyjnie.

Sojusz ewoluował tak by tuż przed zaborami, na mocy Konstytucji Majowej, de facto połączyć nas w jedno państwo. Szkoda, że tak późno i na krótko.

Czy na Litwie mamy ślady polskości? Tak. Wilno i obwód Wileński są zdominowane przez mieszkańców polskiego pochodzenia. Najciekawiej jest jednak gdy pojedziemy do Soleczników. Blisko Wilna, bardzo blisko granicy z Białorusią, 87% mieszkańców deklaruje się jako Polacy. Na urzędach, dworcu, znakach napisy po polsku i litewsku. Ale na codzień w sklepie czy barze ludzie rozmawiają po rosyjsku. Mała Polska na Litwie z ruskim językiem w mocno białoruskim akcencie.

Odwiedziliśmy dwa miasta: Wilno i Szawle. Wilno jest piękne, tonie w Ukraińskich flagach i setkach kawiarni. Co ważne, to nie kawiarnie pod turystów. Siedzą w nich miejscowi, którzy wyszli na lunch czy małą czarną między pracą. To budujące i piękne, bo w wielu krajach stołeczne centrum zamieniło się już w turystyczny lunapark. Szawle mniejsze ale także ciekawe. Czyste, dość nowoczesne i trudno nie dodać, że znaleźliśmy jeden z najpiękniejszych apartamentów w toku naszych podróży. Jakby ktoś wybierał się do Litwy piszcie, dam namiar ale znajdziecie tez np. na Booking pod nazwą The Elegant Escape.

Zanim o kulinariach jeszcze o historii. Czy nasza historia była idealna? Nie. Ale była przykładem współpracy dwóch narodów, która dała naprawdę wiele. Blisko cztery wieki byliśmy największym państwem (unią) w Europie. W jednym sojuszu Polacy, Litwini, Ukraińcy, Białorusini. Gdyby ktoś tym lepiej zarządzał.. gdyby nie Chmielnicki.. gdyby nie rosjanie.. ech, szkoda.

A teraz to co tygryski lubią najbardziej: jedzenie! Kawa naprawdę dobra, jedzenie pozytywne, w sklepach też nie ma problemu z niezłą aprowizacją. Gdy wracaliśmy już do domu zatrzymaliśmy się w jakiejś przydrożnej restauracji – strzał w 10!

Dodam, że dużo zieleni, piękna przyroda. Jeśli chodzi o urodę, język mam wrażenie, że jest w tym trochę słowiańszczyzny, trochę Bałtów, a wszystko doprawione odrobiną Skandynawii.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *