Kraj o zapachu kawy, szaszłyków i krwi…

Українська версія нижче тексту //

To co uderza w Ukrainie to ilość kawiarni. Zawsze myślałem, że kawa to domena Włochów ale tak naprawdę pierwszy raz jej prawdziwy kult zobaczyłem w Ukrainie. Nie ma znaczenia czy jesteś w małej Żmerynce, większym Kamieńcu Podolskim czy w dużej metropolii jaką jest Lwów – wszędzie unosi się zapach kawy. Nie z sieciowych kawiarni. Nie spotkasz costa Cafe, Sturbucks czy Green Cafe Nero. Z małych kawiarenek, z których każda ma własną nazwę, logo, styl, kolorystykę, własną tożsamość. Znajdziesz w nich też makaroniki, lokalne ciasta, mleka migdałowe, kokosowe, bananowe czy owsiane. I znajdziesz ciepłą przyjazną atmosferę, uśmiech. Brakuje mi tego. Nasz Wrocław też jest piękny ale znaleźć lokalną kawiarenkę to wyzwanie. Tam mijasz je dosłownie na każdym skrzyżowaniu. I wszędzie delektujesz się ich zapachem.

Ukraina czaruje też zapachem szaszłyków. W Polsce szaszłyk rozumiemy zwykle jako niewielki patyk, na który nadziane są mięsa, papryka, czasem pieczarki, cebula czy pomidor. Tam „iść na szaszłyki” to takie „iść na grilla”, a sam szaszłyk to zwykle solidne kawałki mięsa na długim metalowym pręcie, pieczone na opalanym drewnem grillu. Szaszłyki zjesz w knajpach przy trasie ale też dobrych restauracjach. Są soczyste, z uczciwie zamarynowanego mięsa. Zwykle podawane z czerwonym sosem adżika, czasem także z białym czosnkowym. Największe wrażenie zrobiły na mnie te z cielęciny w Ivano Frankivsku. Rewelacja. A ich zapach…

Trzecie powonienie to zapach krwi. Choć byliśmy daleko od linii frontu wojne po prostu czuć w powietrzu. Czuć śmierć. Cmentarze pełne flag, które stoją przy grobach żołnierzy, huk samolotów łamiących nad miastami barierę dźwięku, szum silników bezzałogowych dronów, których rosja wypuszcza tysiące co tydzień na Ukrainę. Ból ludzi, którzy stracili kogoś bliskiego i mijane wojskowe kondukty żałobne. 

Kawa i szaszłyki to ślad po dawnej rzeczywistości i łącznik z normalnością. Aby żyć. Aby nie zwariować. Zapach krwi przypomina o wojnie, która jest niby na oddalonym o setki kilometrów froncie ale tak naprawdę dwa kroki od nas.

Країна з ароматом кави, шашлику і крові

Перше, що вражає в Україні – це кількість кав’ярень. Я завжди думав, що кава – це преорітет італійців, але справжній культ цього напою вперше я побачив саме тут. І неважливо, чи ти в маленькій Жмеринці, більшому Кам’янці-Подільському чи у великому місті як Львів — всюди в повітрі витає аромат кави. Не з мережевих кав’ярень. Ти не побачиш тут Costa Coffee, Starbucks чи Green Cafe Nero. Це маленькі, місцеві кав’ярні — з власними назвами, логотипами, стилем, кольоровою палітрою, з власною ідентичністю. Тут є тістечка , місцеві десерти, мигдальне, кокосове, бананове чи вівсяне молоко. І завжди — тепла, дружня атмосфера й усмішка. Мені цього бракує. Наш Вроцлав теж прекрасний, але знайти в ньому локальну кав’ярню — справжній виклик. А там — на кожному перехресті. І всюди — насолода ароматом.

Україна чарує також запахом шашлику. У Польщі ми звикли сприймати шашлик як маленький шматок м’яса з паприкою, іноді грибами, цибулею чи помідорами. Тут же „піти на шашлик” — це як „піти на гриль”, а сам шашлик — це зазвичай великі соковиті шматки м’яса на довгому металевому шампурі, приготовані на деревному вогні. Його подають і в придорожніх закладах, і в добрих ресторанах. М’ясо добре замариноване, соковите. Часто до нього подають червоний соус аджика, іноді також білий часниковий. Найбільше мене вразив телячий шашлик в Івано-Франківську. Неймовірно смачно. А цей запах…

Третій аромат — це запах крові. Хоч ми були далеко від лінії фронту, війну все одно відчуваєш у повітрі. Відчуваєш смерть. Цвинтарі, всіяні прапорами біля могил солдатів, гул літаків, що проривають звуковий бар’єр над містами, шум двигунів безпілотників, яких росія запускає тисячами щотижня. Біль людей, які втратили близьких. Жалобні прощання з військовими, що повільно йдуть вулицями.

Кава й шашлик — це слід колишньої реальності та зв’язок із нормальністю. Щоб жити. Щоб не зійти з розуму. А запах крові — це нагадування про війну, яка начебто далеко, десь за сотні кілометрів, але насправді — лише за два кроки від нас.

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *